wtorek, 1 stycznia 2013

A o czym innym miałabym dziś pisać? 2013!

Nowy rok zaczął się niespodziewanie... dobrze. :) Od naszych sąsiadów z Większego Kraju z Zachodu, którego mieszkańcy zresztą czują się w moim obecnym mieście jak u siebie, ;p wróciła moja przyjaciółka. Razem z ekipą znajomych ze studiów balowaliśmy i opijaliśmy nadejście kolejnego roku, na co wcale się wcześniej nie zanosiło, jako że moje  plany Sylwestrowe w tym roku jakoś wyjątkowo się sypały.
A w podsumowaniu roku minionego:
- udane ukończenie kolejnego roku studiów
- wycieczka do Sztokholmu i objazdówka z rodziną po Litwie, Łotwie i Estonii
- zapisanie się wreszcie (od dawna planowałam, ale zawsze jakoś się odwlekało) na kurs szwedzkiego
- skubnięcie serbskiego. Na razie skubnięcie, trochę słówek, gramatyki, czasów, no i oczywiście - cyrylica (zawsze chciałam nauczyć się cyrylicy! Wychodziło jak ze szwedzkim, a to kwestia chwili...)
- wiele, wiele książek
- wiele, wiele piosenek
- bieganie po mieście w kibicowskim stroju i śpiewanie "Nic się nie stało!" ze znajomymi. ;)

I pewnie jeszcze wiele innych wspomnień, których tu na bieżąco nie pamiętam.

Zawirowania towarzyskie i rozpoczynające się niedługo szaleństwo zaliczeń sprawia, że wciąż brakuje mi czasu na książki. Pogodzenie Novaka prawie skończyłam, ale jeszcze zerka na mnie z wyrzutem. A szwedzki akcent: Na końcu drogi Björna Jakobssona, przeczytany do połowy na jednym wdechu, leży na biurku z futrzaną zakładką - prezentem gwiazdkowym - i również czeka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz