czwartek, 6 marca 2014

Skrypty

Ostatnio w gonitwie zaliczeniowo-egzaminacyjnej prawie zapomniałam, jak to jest mieć ciekawe, luźne zajęcia. I przypomniałam sobie. Wczoraj. Pozytywne zaskoczenie. Po codziennym kupowaniu kawy, by nie przysnąć na seminariach (mimo odpowiedniej ilości snu wbrew pozorom...)

Z książek, jak można się domyślić, przerabiam właśnie dziewięćdziesięcio-stronicowy skrypt, okraszony prezentacjami i notatkami, które dzielnie pisałam na seminarium, starając się, by moje pismo było jako tako rozczytywalne. No i giełdy. Pliczek za dwa siedemdziesiąt z naszego uczelnianego ksero. Niewiele, ale zawsze coś do poczytania.
Dziś znowu wpadłam do swojej nowo poznanej rodzinki. Wypiłam kawkę (czwartą dziś) z ciotką, poplotkowałyśmy sobie... Przy okazji dowiedziałam się, że ma ona jakiegoś znajomego znajomego, który poleca miejsce, które upatrzyłam sobie jako przyszły zalążek pracy. ;) Cieszy mnie to, bo to już trzecia dobra opinia o tym miejscu.
A to, że musiałam autobusami i tramwajami tłuc się na drugi koniec Miasta Nad Morzem? Szczegół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz