A dziś zamiast książkowo, to... filmowo. ;) Byłam ostatnio ze znajomymi na polskim filmie Służby specjalne, który to film, mimo że dla mnie był trochę chaotyczny i pewnie czasem nie zrozumiałam jakiegoś wątku politycznego, to wyszłam zadowolona. Koleżanka napisała do mnie rano, jak byłam akurat dość mocno zajęta w pracy, czy idę. Ja odpisałam po dwóch godzinach, że tak, oczywiście. No właściwie napisałam tylko Ok. ;)
Ale żeby o książkach chociaż trochę było: przejrzałam ostatnio cieniutki tomik poezji pewnej mało znanej, jak sądzę, autorki Xeni Prałat Z krzyku zrodzone. Krótkie, zwięzłe wiersze, nawet wierszyki. Ale nawet do poczytania w wolnej chwili. :)
Dzisiaj pojechałam specjalnie do odległej galerii handlowej, by pójść do mojego ulubionego sklepu i kupić duże sushi. Tam zawsze mają pyszne, duże sushi, takie, którym można się najeść. Z sosem sojowym, wasabi i czasem jakimś dodatkiem. Dodatek zależy od firmy, czasem jest to jakiś dziwny groszek (bardzo smaczny!), czasem kiełki rzodkiewki, które cudownie smakują z sosem sojowym. Bardzo lubię sushi.
Dostałam w pracy identyfikator. Teraz ludzie mogą przeczytać, kim jestem. ;) Wprawdzie na razie nikim ważnym, ale zawsze. Mogę poczuć się częścią firmy.
Oprócz sushi kupiłam też łososia - ma korzystnie działające tłuszcze omega 3, oraz piwo. Piwo wprawdzie diecie nie sprzyja, kalorii ma dużo, ale za to posiada wiele niezbędnych witamin i mikroelementów. ;) Odżywia, poi i zapobiega kamicy nerkowej! No i jak smakuje!
Jutro do mojego miasta przyjeżdżają rodzice, będziemy razem robić zakupy w dużych centrach handlowych. Najpierw zatrzymają się w Fashion House, gdzie mają najbliżej. Ja tam muszę jechać ponad godzinę środkami komunikacji miejskiej, no ale cóż, dojadę. Odwiozą mnie za to autkiem.
Brat też się pojawi. Zaraz potem wraca do miasta moich rodziców, gdyż umówił się z jakimś kolegą ze szkoły na imprezę. Ciekawe życie. Od imprezy do imprezy... Chociaż ostatnio zakuwał ostro do jakichś kolokwiów. ;)
A teraz spożywam sobie spokojnie piwko. Do komputerka, jak zwykle. Nawet porozmawiałam już z właścicielem mieszkania, który koniecznie chciał dowiedzieć się, co u mnie w pracy i jak się mieszka. Oraz jak to jest w cholesterolem... ;) Ja - specjalistka od cholesterolu... No ale co wiedziałam - wyjaśniłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz