Planuję upiec sobie zapiekankę, na którą przepis znalazłam w internecie. Już od początku są problemy... ;) Miałam kupić osiem średnich ziemniaków. Znalazłam albo takie po dwa i pół kilo, albo takie malutkie, młode ziemniaczki. Kupiłam dwanaście malutkich, zobaczymy. Miałam kupić sos sojowy, którym oblałam się przy otwieraniu... Miałam kupić majeranek. Przejrzałam w sklepie ścianę przypraw, znalazłam wiele, od wielu rodzajów pieprzu i papryki po przyprawy do ryb, kurczaka i kebabu. Majeranek leżał na samiutkim końcu, na najniższej półce, raptem kilka opakowań. Mało popularna przyprawa.
Jeszcze pozostaje mi znaleźć naczynie żaroodporne, bo, zdaje się, nie posiadam. Mam nadzieję, że znajdę takie, które będzie mi odpowiadać. Jutro czy pojutrze podjadę starym, rozpadającym się tramwajem (akurat takie do mnie jeżdżą...) ;) do sklepu i pooglądam.
Zapisałam się znowu na szwedzki. Na ten rok. Za tydzień we wtorek mam mieć zajęcia. Poziom B1. Zobaczymy, jak będę sobie radzić. Muszę jeszcze dokonać niezbędnych przygotowań, czyli kupić sobie... zeszyt. ;) A bo nie mam. No i pewnie trzeba będzie zainwestować w nowy podręcznik. Starego - do poziomu A1-A2 - używałam przez ostatnie dwa lata i prawie się skończył. Taki podręcznik to niemały wydatek, ale moja szkoła językowa ostatnio zapewniła nam tańsze kserówki. ;)
W nowej pracy dobrze, jutro muszę iść pozałatwiać parę spraw, też w administracji, ale to nie problem. Problemem będzie tylko wstać rano, ale taki już mój los... ;) Na razie bardzo mi się podoba, atmosera super, ludzie nieźli, nawet kawa smaczna. Ale od jutra zmieniam nieco miejsce urzędowania, to zobaczymy, jak będzie.
Na razie cieszę się na zmiany, w ogóle wykazuję spory entuzjazm. Mam nadzieję, że nie będzie gorzej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz