wtorek, 28 października 2014

Marchewka i wypływające złotówki

Byłam dziś na pierwszym szwedzkim. Okazuje się, że muszę sporo nadrobić, bo poszłam na zajęcia dla grupy, która miała dużo więcej godzin w zeszłym roku niż ja. Ale słownictwem nie odstawałam aż tak bardzo. ;) Przynajmniej będę miała motywację do pracy.
Zamiast zeszytu wzięłam notes, który przywlokłam kiedyś z jakiejś konferencji studenckiej. Podręcznika jeszcze nie mam, ale niedługo sobie skseruję. Legalnie, gdyż nasza szkoła kseruje w porozumieniu z wydawnictwem. ;)

wtorek, 21 października 2014

A więc praca, język szwedzki i gotowanie!

Planuję upiec sobie zapiekankę, na którą przepis znalazłam w internecie. Już od początku są problemy... ;) Miałam kupić osiem średnich ziemniaków. Znalazłam albo takie po dwa i pół kilo, albo takie malutkie, młode ziemniaczki. Kupiłam dwanaście malutkich, zobaczymy. Miałam kupić sos sojowy, którym oblałam się przy otwieraniu... Miałam kupić majeranek. Przejrzałam w sklepie ścianę przypraw, znalazłam wiele, od wielu rodzajów pieprzu i papryki po przyprawy do ryb, kurczaka i kebabu. Majeranek leżał na samiutkim końcu, na najniższej półce, raptem kilka opakowań. Mało popularna przyprawa.

niedziela, 5 października 2014

O szkoleniach, soi i piwie

Z książkowych spraw - skończyłam książeczkę polską, którą kupiłam sobie jeszcze na wakacjach: Anioły jedzą trzy razy dziennie Grażyny Jagielskiej, o pani, która trafiła do psychiatryka. Teraz zaczęłam Okruchy dnia - książkę autora japońskiego o angielskim kamerdynerze. ;)
Mam jeszcze do przeczytania cieniutką rosyjską - Sołżenicyna, ale to na potem.