Nie odwiedzałam bloga przez parę miesięcy. No ale działo się sporo, jak można się domyślić. Najpierw sesja, kilka egzaminów, niektóre w przeciągu paru dni. Potem załatwianie papierów, bieganie. A na końcu drogi - upragnione! - wakacje.
Byłam za granicą przez dwa tygodnie, w Szwecji. Ćwiczyłam język, który umiem na razie tylko troszkę, ale na tyle, żeby w McDonald'sie się dogadać. ;) Zwiedziłam parę ciekawych miejsc, a czasem po prostu spacerowałam, delektowałam się urokami miasta albo zielenią parków.
Niedługo na kolejne wakacje. Tym razem góry. Trzeba będzie popracować nad kondycją, żeby wtargać na szczyt swój plecak, a w ogóle żeby chociaż na kawałek góry wejść... ;) Jutro zacznę wielkie pakowanie. Wrócę w połowie sierpnia. Mam nadzieję, że wypoczęta i naładowana wrażeniami. No i ciekawe, czy z dobrymi wspomnieniami z naszego kochanego PKP, bo jak na razie pewne różowe linie lotnicze nie zawiodły, więc może pociągi będą również wygodne i na czas. :)
Brat także na wakacjach. Tyle że on - w pracy. Wyjechał do babci, pracuje u wujka. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Mam nadzieję, że jakiś zarobek! A ta praca to z okazji dostania się na studia. W tym samym mieście, gdzie ja, tyle że na inną uczelnię. Całe szczęście brat nie chce mieszkać ze mną! Na razie. ;) Zobaczymy, jak będzie, gdy trzeba będzie ugotować obiad albo zrobić pranie... Pewnie oblegany będzie najbliższy kebeb.
A ja od października zaczynam normalną pracę. Tak się na razie zapowiada. Zarabiać będę na razie niewiele, ale lepsze to niż siedzenie do trzydziestki na garnuszku rodziców. ;)
Książek przeczytałam w wakacje kilka, w tym "Piątą porę roku" Monsa Kallentofta, o którym pisałam kiedyś, dawno temu, w poście. To kolejny, piąty kryminał z tej serii. Przeczytałam też kolejny kryminał Asy Larsson, której dwa pierwsze kryminały przeczytałam jakiś czas temu. No i kilka nie-kryminałów też się znalazło. :)
Niestety w góry nie zabiorę ze sobą tylu książek, co bym chciała, gdyż będę musiała dźwigać wszystjko na moich słabowitych plecach. ;) Może jedną, żeby chociaż mieć co robić podczas długich, długich podróży pociągami.
Na zakończenie wakacji chciałam się wybrać z przyjaciółką z mojego rodzinnego miasta nad morze. Do miasta studenckiego. Ale... po raz pierwszy (bo takie wakacje robiłyśmy już sobie parę razy) nie mam mieszkania! A pokoje w sezonie drogie jak diabli i porezerwowane. Chyba przyjdzie nam obejść się smakiem i jechać za jakiś czas. Może gdy już będę pracować, przynajmniej spędzimy razem popołudnia? A taką ochotę miałam na beztroskie bieganie od kawiarni do kawiarni i kupowanie dobrej kawy... :) Nawet przyoszczędziłam sobie na to ze swoich stypendiów.
Życzę wszystkim (nielicznym pewnie) czytelnikom miłej reszty wakacji! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz