sobota, 20 kwietnia 2013

Coś tam mi się czasem chce

Zachrzan na uczelni i sprawy osobiste nie zachęcały do regularnego odwiedzania bloga. Został więc on, eufemistycznie pisząc, zapuszczony... Ale przynudzanie w dwudziestu kolejnych postach opisywaniem, jak to się męczę z książkami, giełdami i notatkami, również pomysłem byłoby pewnie średnim. ;)
Oczywiście nauka nauką, ale sprawy książkowe nie mogą zostać pominięte. Więc: godną polecenia pozycją okazał się szwedzki kryminał dziejący się we Francji :) Szampan-Führer Kårego Halldena. Wcześniej  jeszcze sięgnęłam po kryminał niemiecki Śmiertelny kawałek lodu Hansa Wernera Kettenbacha. A poza tym wciągnęłam się w Grę o tron i przedzieram się obecnie przez piąty tom. Sporo dobrego słyszałam o serialu na podstawie książki, ale muszę pokonać najpierw moją niechęć do seriali (nie mam nic do gatunku, po prostu nie przepadam za oglądaniem czegoś w odcinkach), żeby się o tym przekonać.

Za spraw uczelnianych: wszyscy mają powoli dosyć, przyjaciółka ucieka za pół roku na erazmusa, za to druga wraca. Mi się jakoś nie chciało. W Mieście Nad Morzem chyba mi za dobrze. ;) 
Zwlekłam się dzisiaj o morderczej godzinie dziewiątej, by pobiec na uczelnię i posiedzieć trochę i poedukować się w formie bardziej praktycznej niż zapewniają mi studia. Jakiś czas temu, również w weekend, większość soboty i niedzieli przesiedziałam na warsztatach (cel podobny). Nie poznaję siebie... Chce mi się. ;) Papierkologię w kole naukowym pomijam, bo to niby też rzecz dodatkowa, ale nikogo o zdrowych zmysłach to nie cieszy.

No, przerwa w radościach studiowania zrobiona, jeszcze tylko ploteczki z mamą i można wracać do mądrości zawartej w slajdach. Szoka, że nie w mojej głowie, ale czego ja wymagam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz